Ćwiczyło to wielu. Zdecydowałem się jednak na napisanie tego zestawienia, bo jako grupa, a także jako indywidualności przechodzimy przez proces ciągłego doskonalenia się w siodle (tym razem mam na myśli siodło motocykla :). Być może komuś z czytających pomoże to jeździć lepiej i bezpieczniej.A lepiej i bezpieczniej wcale nie znaczy wolniej i na krótsze dystanse. Czyli jeździć można odwrotnie niż w dowcipie o lotniku, któremu mama kazała latać wolno i nisko.
Są różne motocykle i każdy od czegoś zaczynał. Potem przerabiał, zmieniał i znowu przerabiał. Nawijał kilometry na koła, naprawiał, zaliczał obowiązkowe zbliżenia z podłożem, podnosił się i tak w kółko.
Doświadczenie rośnie. Możliwości rosną. Wiek rośnie. Brzuch rośnie. Różnie u różnych osobników. Jednym szybciej, innym wolniej, innym wcale.
Wynik jest następujący: maszyna jest tylko narzędziem. Ważnym ale tylko narzędziem. Najbardziej liczy się kierownik. Wszelkie dyskusje o mocy, rodzaju opon itp. są drugorzędne. Wystarczy, że maszyna się odpycha i ma gumowe ogumienie. Do sprzętu wrócę później.
Kierownik:
Tu tkwi cały potencjał oraz większość problemów na trasie:
Podstawa to umysł.
Najbardziej podstępny, powodujący usztywnienie, wypadki, zmęczenie, odbierający radość z jazdy jest strach. Bez filozofowania czym jest, na motocyklu aby być bezpiecznym w większości przypadków trzeba zachować się odwrotnie niż podpowiada strach i idący za nim odruch ciała. Niestety strach jest bardzo silny. Jeśli mamy już doświadczenia, że coś poszło źle, jakieś gleby, sytuacje podbramkowe, jakieś uśliźnięcie się koła, to strach naturalnie się wzmacnia. Następnym razem gdy widzimy podobną sytuację, usztywniamy się, wykonujemy tzw. małpie ruchy, które mają nas ochronić. Np. jedziemy coraz wolniej, kwadratowo, hamujemy tam gdzie nie trzeba, np. na środku zakrętu, itp. Znowu niestety, to nie pomaga w bezpiecznej jeździe. Zaczynają np. nas wyprzedzać puszki, a co gorsza ciężarówki. Robi się naprawdę groźnie. Jeśli jesteśmy tzw. samcem alfa, to dodatkowy kłopot. Nie da rady przyznać się do strachu. Trzeba dorobić ideologię w stylu: „jadę wolniej swoim tempem, bo podziwiam widoki”. Z czasem, takie coś oczywiście się utrwala. Jak wygląda wtedy jazda? Wszyscy wiemy.
Można na szczęście przeciwdziałać. Jak w każdym sporcie, wymaga to pracy. Zaczyna się od uświadomienia sobie tego co napisałem powyżej. Kiedy już wiemy, jest z górki. Odpowiedzią na strach jest to, co dała Bozia: rozum! Rozum, jak sama nazwa wskazuje, daje możliwość zrozumienia zjawisk. Te na motocyklu to czysta fizyka. Czyli rozum jest w swoim żywiole. Jeśli zrozumiemy co dzieje się z motocyklem w różnych momentach, w ruchu i na postoju, łatwo odpowiemy na pytanie, co zrobić, żeby zawsze panować nad sytuacją. Pomocą są książki. To wszystko już wielokrotnie przećwiczono. Literatura jest wystarczająca. Pomaga włączyć rozum. Jak już się włączy, daje możliwość przemyślenia różnych sytuacji dosłownie klatka po klatce. To ważne! Taka motocyklowa medytacja pomaga w znalezieniu momentu gdzie popełniliśmy błąd. Kiedy napotkamy podobną sytuację kolejny raz, rozum potrafi wyprzedzić strach i bezpiecznie przewieźć nas przez zagrożenie. Trzeba to oczywiście wyćwiczyć, tak by stało się odruchem, bo ten jest jeszcze szybszy niż rozum ale o tym jeszcze będzie.
Druga podstawa to ciało.
Aby sprawnie jeździć motocyklem, potrzebujemy sprawnego ciała. Motocykl to nie puszka. Tu trzeba być aktywnym. Im lepiej znamy swoje ciało, że tak powiem „sportowo”, tym sprawniej i bardziej komfortowo jesteśmy w stanie poruszać się motocyklem. Co ważne, także po wielu godzinach jazdy i po wielu dniach nieprzerwanej jazdy, ciało „sportowe” daje radę, podczas gdy ciało, powiedzmy takie jak na zlotach zaczyna opowiadać coś o „jeździe swoim tempem”. Wysportowane ciało szybko reaguje, wolno się męczy, szybko się regeneruje, pozwala na dobrą technikę jazdy, jest odporne na warunki atmosferyczne i choroby, no i ostatecznie ochroni nas gdyby wydarzył się upadek – jest odporne na kontuzje. Niektórzy mają to naturalnie, inni muszą wypracować przez sport.
Dla tych, którzy potrzebują sportu są właściwie trzy możliwości: bieganie, rower i pływanie. Sporty tzw. aerobowe. Np. tu: treningaerobowy.pl jest wiele na ten temat. „Trening aerobowy to sama radość i same plusy. Jeśli chcesz trenować, trening aerobowy jest absolutną podstawą! Trening aerobowy doda Ci zdrowia i energii. Dzięki treningom aerobowym będziesz miał więcej energii i więcej zdrowia. Treningi aerobowe rozwijają i wzmacniają układ krwionośny, dotleniają organizm i poprawiają metabolizm. Osoby trenujące aerobowo lepiej śpią, lepiej się czują i mają większą koncentrację, a co najważniejsze – mają więcej sił witalnych. Dzięki treningom aerobowym będziesz oddychać pełną piersią i mieć ochotę na więcej z życia. Jeśli czujesz się sflaczały i przemęczony, to właśnie taki trening postawi Cię na nogi i doda Ci sił.”
Te trzy wymienione sporty to podstawa. Reszta to wariacje na temat. Ważne, żeby dbać o kondycję cały rok. Z doświadczenia wiem, że dla motocyklisty najlepsze jest bieganie. Jest najprostsze. Nie wymaga sprzętu poza butami. Można biegać w każdych warunkach pogodowych, przy czym w zimie gdy jest zimno i ciemno sprawia najwięcej radości. Można wszędzie. W domu i na wyjeździe. Nie trzeba trenera ani sali treningowej. Nie mówiąc już o opłaceniu karnetu itp. Przy czym jest to sport fundament. Daje najwięcej ze sportów aerobowych i najszybciej. Polecam bieganie na zewnątrz, gdyż najlepiej hartuje do jazdy w każdej pogodzie.
Każdy znajdzie coś dla siebie. Kryteria sprawdzające to waga oraz podstawowa kondycja. Najprościej wzrost bez jedynki z przodu oraz możliwość utrzymania tempa przez co najmniej godzinę. Tempa przy tętnie ze strefy III (70-80% MHR). Strefę każdy powinien obliczyć indywidualnie. Dla facetów na motocyklach będzie to pewnie ok. 130 uderzeń serca na minutę.
Oczywiście motocykl to też trening. Godzina jazdy szosowej turystycznej to 204 kalorie. Adwenczer i enduro to wielokrotnie więcej!
Sprawne ciało może wydawać się nieistotne podczas popijania piwa w komfortowym otoczeniu. Jednak pod koniec dnia, gdy robi się ciemno, pada deszcz, mamy już przejechane kilkaset km, a do celu jeszcze ze sto, okazuje się kluczowe w dotarciu do celu.
To plusy dodatnie. A te ujemne, to takie, że sprawny może i chce więcej także w innych dziedzinach. To oznacza np. że szkoda czasu na zloty. Lepiej przebiec maraton :)
Trzecia podstawa to szkolenie.
Szkolenie jest elementem niezbędnym, aby połączyć to co wymyślił rozum, z tym co może sprawne ciało, w efektywne poruszanie się na dwóch kołach. Motocykliści mają różne umiejętności i różne poziomy świadomości zjawisk. Szkolenie pomaga to wszystko uporządkować , wyeliminować złe przyzwyczajenia i nauczyć prawidłowych technik.
Coś jest na rzeczy, bo nawet fachowe redakcje dostrzegają, że gdzieś coś dzwoni. Nie wiedzą jednak w którym kościele:
Bezpieczniej-znaczy-szybciej-najnowsze-badania-dotyczace-motocyklistow
We współczesnych czasach w naszym kraju przeważnie zaczyna się od asfaltu. Większość motocyklistów tam właśnie rozpoczyna naukę. Przeważnie samo-naukę. Potem jest kurs na prawko (czyli najbliżej prawej krawędzi jezdni itp. bzdury). Przeważnie jakieś doświadczenie z puszki. Też niezbyt poprawne. No i wyjazd na drogę…
Zwykle podczas codziennej jazdy nie zastanawiamy się jak wykonujemy dany manewr. Jest to po prostu mniej lub bardziej automatyczna czynność. Różnicę podczas szkolenia stanowi to, że manewry rozbieramy na części składowe. Każdą część omawiamy, ćwiczymy i na końcu łączymy w całość. Możemy ćwiczyć do skutku – aż będzie wykonane dobrze. Możemy również ciągle sprawdzać z instruktorem czy już jest dobrze. Przeważnie czujemy ten moment kiedy załapujemy o co chodzi. Gdy instruktor potwierdzi, że ok, przechodzimy do kolejnego ćwiczenia. Ogromną zaletą tego podejścia jest skupienie uwagi na danej czynności w taki sposób, że najpierw ogarniamy ją rozumowo, potem siłowo, potem zaczyna to być odruch, potem potrzeba coraz mniej siły – rodzi się odpowiednia technika!
Kolejnym punktem jest to, że każde ćwiczenie możemy wykonać do jego granic. Dzięki temu w realu wiemy dokładniej gdzie leżą te granice. Np. granica przyczepności na asfalcie. Bez jej zerwania w warunkach doświadczalnych, nie wiemy gdzie jest na ulicy. Po wykonaniu iluś tam hamowań awaryjnych na placu, będzie łatwiej zapanować nad prawdziwą sytuacją.
Jest wiele szkół motocyklowych. Każde szkolenie zostawia pozytywny ślad. Tu także każdy może dobrać coś pod siebie. Można je jednak generalnie podzielić na szkolenia asfaltowe i szkolenia terenowe albo po twardej i po luźnej nawierzchni. Aby być motocyklistą wszechstronnym, takim który poradzi sobie podczas wyjazdu w nieznane, należy radzić sobie na każdej nawierzchni i w każdych warunkach.
Twarda i luźna nawierzchnia mają kilka cech wspólnych, generalnie jednak są to dwie różne techniki jazdy. Natomiast uzupełniają się one. Przy czym jazda po luźnym pomaga znacznie bardziej na asfalcie niż odwrotnie. Tak więc każdy, kto chce dobrze jeździć po asfalcie, powinien pojeździć w terenie.
Plus ujemny tej sytuacji jest taki, że odcinki asfaltowe staja się naprawdę nudne ;)
Czwarta podstawa: wypracowanie odruchów i praktyka w realu.
Szkolenie pokazało jak. Teraz rozum i ciało łączą tą naukę w spójną technikę. I znowu tak jak w wielu innych sportach tzw. dupogodziny to podstawa. Sposoby panowania nad maszyną pokazane na szkoleniach przekształcają się w prawidłowe odruchy. Powtarzane tysiące razy dają właściwą technikę, a tym samym bezpieczeństwo na dwóch kołach.
Tutaj także występują efekty uboczne w postaci zwiększonej przyjemności z jazdy, możliwości pokonania szybciej zakrętów czy na pierwszy rzut oka przeszkód terenowych nie do pokonania. Trzeba potem bronić się przed nałogami na postojach w oczekiwaniu na kolegów, którzy jeszcze muszą trochę poćwiczyć :)
Najważniejszym jednak aspektem pozostaje bezpieczeństwo. Czyli dojechanie w jednym kawałku do celu. Z doświadczenia wynika, że najtrudniejszym i najbardziej niebezpiecznym okresem jest koniec dnia. Kiedy mamy już setki km za sobą, kiedy robi się ciemno, kiedy pada deszcz, kiedy jest zimno itp. Mamy już dosyć i chcemy jak najszybciej wskoczyć pod prysznic albo popijać zimne piwo. Zmęczenie i zimno powodują, że rozum powoli, niezauważalnie się wyłącza.
Jest to ten moment, kiedy ciało reaguje niekiedy szybciej niż świadomość i ratuje nas przed glebą. I właśnie o taki poziom amatorszczyzny chodzi w podróżowaniu motocyklem. Można to także nazwać doświadczeniem.
Motocykl:
Najkrócej: przydaje się! Aby poczuć wiatr w różnych miejscach może być jakikolwiek. Mimo to, wraz z ilością nawiniętych km i zmianami cyfr na licznikach przebiegu człowiek robi się wygodny. Kiedy jest mało czasu na wyprawy, istotna staje się niezawodność. Po prostu nie ma zapasowego tygodnia albo trzech, żeby gdzieś w dzikim kraju czekać na części, łatać po drodze w przygodnych miejscach albo mieć nadzieję, że jeszcze trochę pojedzie i się nie rozsypie. Doskonały stan techniczny to wymóg podstawowy! To kwestia priorytetów. W moim wypadku ważniejsze są wrażenia z jazdy, niż wrażenia z polowych napraw. Motocykl powinien bez problemu wytrzymać technicznie planowaną wyprawę. Należy to przemyśleć i odpowiednio go przed wyprawą przygotować. Idealne zajęcie na zimę!
Nie zwalnia to jednak z zabrania pakietu niezbędnych części. Każdy powinien znać swoją maszynę na tyle, żeby wiedzieć co wziąć. Zawsze może się coś zdarzyć, ale wtedy kiedy człowiek jest przygotowany, przygoda jest przyjemniejsza.
Mimo tego, że można na każdym, motocykl odpowiednio dobrany pod względem planowanych tras oraz pod względem ergonomii znacznie podnosi bezpieczeństwo, komfort, a tym samym całościowe wrażenia z jazdy.
Link do strony, gdzie można sobie dobrać w teorii najlepszy sprzęt od strony ergonomii poniżej:
Kiedy już znajdzie się w garażu, pozostaje ustawienie go pod siebie. Dotyczy to podstawowych nastawów, które wymienię żeby była jasność:
- dźwignie hamulca i sprzęgła powinny być ustawione tak, aby obsługiwać je dwoma palcami (żeby było jasne, tym od fucka i wskazującym). Pozostałe palce trzymają kierownicę. Nadgarstki możliwie prosto w każdej pozycji na moto. Tj. w pozycji siedzącej i stojącej. To pewien kompromis. Możliwy jednak do osiągnięcia. Dla bardziej wymagających, konieczne jest przestawianie kierownicy do jazdy w terenie, tak żeby nadgarstki pozostawały prosto. Odpowiednie akcesoria są na rynku.
- dźwignia hamulca nożnego oraz dźwignia zmiany biegów. Mają być ustawione tak, żeby możliwie jak najwygodniej zmieniać biegi siedząc i stojąc. To także pewien kompromis. Niektóre motocykle są wyposażone w dźwignie przestawne. W razie konieczności można kupić akcesoryjne.
- podnóżki muszą umożliwiać stanie i być wygodne podczas długiej jazdy w ten sam sposób.
Adwenczer:
Po spełnieniu wszystkich powyższych warunków, dochodzimy do swobody w poruszaniu się na dwóch kołach. Jest to powrót do korzeni i esencja przygody motocyklowej. Możemy jeździć wszędzie. Nie potrzeba nawet drogi. To tak jak jeździli nasi dziadkowie. Nie było porządnych motocykli. Nie było dróg, a jednak jeździli i mieli z tego dużo radości. Adwenczer to prawdziwa wolność. Możliwa jest jazda po prostej. Na azymut. Trochę jedziemy asfaltem, trochę polem, trochę polną drogą, tam gdzie można trochę lasem. Jedyną przeszkodą, której nie można pokonać po prostej są zbiorniki wodne i rzeki. W takim wypadku musimy objechać albo szukać brodu. Nie interesują nas korki, smród spalin z samochodów i agresja drogowa. Dookoła piękna przyroda oraz rzeczy, których nie dostrzegamy podczas jazdy oficjalnymi szlakami. Jazda jest wolniejsza. Zwykle zajmuje dwa razy dłużej niż asfaltem. O dziwo, człowiek jest dwa razy bardziej wypoczęty. Jest za każdym razem inaczej, bo skręt w każdą polną dróżkę zmienia resztę trasy. Zatrzymujemy się, żeby porozmawiać z ludźmi. Zamiast makdonalda wybieramy wiejski sklepik.
Jeśli ruszymy za granicę, w większości przypadków można więcej. Zupełnie legalnie. Albo w taki sposób, że co nie jest zabronione, jest dozwolone. Można jeździć bez ograniczeń po górach i lasach. Znajdzie się nawet coś dla chętnych do jazdy bez kasku. Tego też trzeba spróbować. Zapewniam, że są miejsca, gdzie można bezpiecznie.
UWAGA: powyższe nie dotyczy Europy zachodniej!
Jeśli nie przeginamy, szanujemy ludzi, reakcje na motocykle są serdeczne. To jedna z najpiękniejszych rzeczy w tej przygodzie. Poznani po drodze ludzie i ich otwartość na podróżników.
Polecam
Szczepan